TRANSPŁCIOWOŚĆ A NAUKA: Naukowe podstawy transpłciowości, niebinarności i określania płci
TRANSPŁCIOWOŚĆ A NAUKA: Naukowe podstawy transpłciowości, niebinarności i określania płci
Data publikacji: 27.01.2024; Aktualizacja: 10.12.2024
Kliknij grafikę aby powiększyć. Jesteśmy społecznie uwarunkowani, aby postrzegać płeć biologiczną i społeczną/kulturową jako binarne. Od momentu narodzin - lub nawet wcześniej - jesteśmy definitywnie określani jako mężczyzna lub kobieta. Nauka jednak wskazuje na znacznie bardziej niejednoznaczną rzeczywistość. Określenie płci biologicznej jest oszałamiająco złożone, obejmuje nie tylko anatomię, ale także skomplikowaną choreografię czynników genetycznych i chemicznych, która rozwija się w czasie. Osoby interseksualne - te, u których rozwój seksualny przebiega nietypowo - charakteryzują się różnorodnym zakresem uwarunkowań, takich jak np. niedobór 5-alfa reduktazy (zaznaczony na powyższej grafice na biało). Mały przekrój tych uwarunkowań i ścieżek, którymi podążają, pokazano na inforgafice. W dodatkowej warstwie złożoności płeć społeczna/kulturowa, z którą dana osoba się identyfikuje, nie zawsze jest zgodna z płcią biologiczną, którą przypisano jej przy urodzeniu, może także nie czuć się ani w pełni mężczyzną, ani kobietą. Im więcej dowiadujemy się o płci biologicznej i społecznej/kulturowej, tym bardziej te wydają się one istnieć w spektrum.
Na początku, słowem wstępu, drobne wyjaśnienie. Mimo, że ten artykuł będzie wykazywał argumenty przeciwko klasycznemu binarnemu modelowi płci, to ze względu na prostotę językową i jasność przekazu będą w nim w sposób klasycznie binarny używane pojęcia kobiety i mężczyzny oraz samca i samicy. Trzeba też jasno podkreślić, że nikt nie twierdzi, że kobiety i mężczyźni nie istnieją jako płcie, lub, że płci biologicznie w ogólnym znaczeniu nie ma jako takich dwóch (a nawet jeśli, to na 100% chodzi wtedy o istnienie interpłciowości i/lub spektrum płciowości), kwestią jest natomiast fakt istnienia spektrum płciowości (także w znaczeniu biologicznym, nie tylko społecznym/kulturowym). Nikt nikomu kto w sposób binarny czuje się stuprocentowo kobietą lub mężczyzną nie odmawia tej identyfikacji, ani jej naukowości. Dokładnie przeciwnie, to osoby o skrajnie prawicowych poglądach nierzadko odmawiają osobom trans czy osobom niebinarnym ich identyfikacji płciowej i jej jak najbardziej naukowych podstaw.
Przechodząc zatem do biologii, płeć określa się w niej, najprościej ujmując tę kwestię, poprzez rozmiar komórek rozrodczych (gamet) danego osobnika. Posiadacz dużej ilości małych gamet (plemników) będzie w takim przypadku samcem, a małej ilości dużych gamet (jajeczek) samicą. Od razu można zauważyć tutaj pewien problem. Co jeśli osobnik nie posiada gamet? Czy to oznacza, że nie jest ani samcem, ani samicą? Nawet jeśli taki przypadek odrzucić jako anomalię, to istnieją gatunki dwupłciowe, które posiadają gamety tych samych rozmiarów. Rozróżnia się w ich przypadku tzw. typy godowe, które można by określić teoretycznie jako męski i żeński, ale jedyne o czym by to tak naprawdę informowało, to to która ze stron oddaje, a która otrzymuje gamety. Gdybyśmy zdecydowali się klasyfikować w ten sposób wszystkie gatunki, to np. koniki morskie miałyby odwrócone płcie, ponieważ wśród nich to samica składa jajka wewnątrz samca, który to dopiero w sobie je zapładnia, a następnie rodzi żywe młode. Idąc dalej, istnieją również gatunki, które mają więcej niż dwa rozmiary gamet. Dla przykładu, jeden z gatunków muszki owocowej (drosophila bifurca) ma jeden rozmiar jajeczek i aż trzy różne rozmiary plemników, każdy produkowany przez inny typ samca. Powinniśmy więc mówić w tym konkretnym przypadku o istnieniu czterech różnych płci, a przynajmniej, że jedna z płci jest podzielna na trzy podklasy, z których jedna i tak ciągle „psuje” taką definicję płci, ponieważ jej plemniki są większe od jajeczek samicy. Co więcej, istnieją gatunki, które są w pełni hermafrodytyczne i wytwarzają zarówno plemniki, jak i komórki jajowe. Istnieją też gatunki sekwencyjnie hermafrodytyczne, których przedstawiciele zaczynają jako osobniki jednej z płci, a w trakcie życia zmieniają ją na drugą. Istnieją również gatunki posiadające jedną płeć całe życie… aż do momentu, gdy przychodzi czas na rozmnażanie, podczas którego mogą tę płeć zmienić jeśli nie znajdą partnera/ki płci przeciwnej. Gdyby tego było ciągle mało, to istnieją również gatunki gynandromorficzne, czyli takie, których jedna połowa ciała jest samcem, a druga samicą! Co więcej, nawet gonady (gruczoły rozrodcze) mogą mieć u jednego osobnika dwie „płcie”. Ovotestis, bo o nich mowa, to gonady posiadające jednocześnie utkanie histologiczne jajnika (łac. ovarium), jak i jądra (łac. testis). Gonady takie występują fizjologicznie np. u ślimaków, ale pojawiają się także i u ludzi. Oczywiście, jeśli chodzi o gonady, to chyba nie trzeba nawet przypominać, że u ludzi może dojść do wyksztalcenia się gonad płci przeciwnej, obu typów gonad lub też żadnych gonad (analogicznie to samo może dotyczyć zewnętrznych narządów płciowych). Wszystko to sprawia, że ani gamety, ani gonady nie mogą być podstawą do rozróżniania płci. Zresztą, płeć zarodka jest znana na długo przed rozwinięciem się gonad. Co więcej, istnieje wiele gatunków, u których zewnętrzne narządy płciowe rozwijają się zanim rozwiną się gonady.
Najczęściej podnoszonym argumentem za sztywnym i nienaruszalnym podziałem na "stuprocentowe kobiety" i "stuprocentowych mężczyzn" są jednak chromosomy. W końcu można posiadać tylko albo chromosomy XX, albo XY, prawda? Nie do końca. Koncepcja tego jak za pomocą chromosomów determinowana jest płeć organizmu zazwyczaj wygląda w następujący sposób: chromosomy odpowiadają za to jakie gonady będzie posiadał dany osobnik, te z kolei wytwarzają komórki rozrodcze oraz hormony i na tej podstawie wiemy czy osobnik ten jest samcem czy samicą. Wyjaśnienie takie jest ok, ale na poziomie szkoły średniej. Problem w tym, że jest ono szalenie niedokładne i pomija masę ważnych kwestii. Wiele różnic chromosomalnych między płciami nie ma w ogóle nic wspólnego z genitaliami czy gonadami. Pomijając już, że niektóre gatunki w ogóle nie przejawiają różnic w chromosomach płci i posiadają zupełnie inne sposoby ustalania i różnicowania płci (np. temperatura złożonych jaj), to nie jest prawdą, że to chromosom Y sprawia, że zarodek staje się osobnikiem płci męskiej. Faktem jest, że jeden konkretny gen (SRY) na chromosomie Y odgrywa dość ważną rolę w rozwoju jąder, a za czym idzie „męskiego zachowania”. W badaniach, gdy gen SRY wprowadzono do samic myszy (o chromosomach XX) sprawił on, że u około 30% z nich rozwinęły się męskie genitalia, w tym jądra, a nawet typowo samcze zachowania. Podobnie, gdy gen SRY został usunięty u samców myszy (o chromosomach XY), wiele z nich rozwinęło jajniki, samicze genitalia, samicze zachowania, a nawet zdolność do zajścia w ciąże i posiadania miotu! Tak, samce o chromosomach XY mogły rodzić! Nie można się jednak dać zwieść twierdzeniu, że gen ten jest jakimś magicznym włącznikiem męskości. Prawda jest o wiele dziwniejsza i ciekawsza. W latach 80. ubiegłego wieku przeprowadzono badanie, w którym wykazano, że samice walabii z chromosomami XX, które przy narodzinach nie miały żadnych komórek jajowych, wykształciły jądra i w dalszym życiu mniej lub bardziej były samcami, mimo że nie posiadały genu SRY! Mogło to mieć miejsce dlatego, że każdy osobnik każdego gatunku wykształcającego dymorficzne gonady posiada geny zarówno dla jąder, jak i dla jajników! To z jakimi gonadami się rodzimy, czy to z jednymi, czy drugimi, czy żadnymi, czy oboma, sprowadza się do niewiarygodnie skomplikowanego zestawu interakcji genetycznych na kilku różnych chromosomach, z których część nie jest nawet chromosomami płciowymi. Dla przykładu, gen budujący jądra (SOX9), znajduje się na posiadanym przez absolutnie każdego chromosomie numer 17! Osoby posiadające jajniki mają je dlatego, że na chromosomie X posiadamy gen NR0B1, który wytwarza białko DAX1, które powstrzymuje gen SOX9 przed wytworzeniem jąder. Ale przecież mężczyźni też posiadają chromosom X z tym genem, jak więc nie dochodzi do zablokowania u nich powstania jąder? Ano wspomniany wcześniej gen SRY działa poprzez wytworzenie białka, które wiąże się z genem NR0B1 i powstrzymuje go przed wytworzeniem białka DAX1, aby SOX9 mógł spowodować wytworzenie jąder! Dlatego właśnie posiadacze jąder je mają, ponieważ jeden gen wytworzył białko, które powstrzymało inny gen przed wytworzeniem innego białka, co w przeciwnym razie powstrzymałoby jeszcze inny gen przed wytworzeniem jąder. Wszystko to sprawia, że można posiadać perfekcyjnie sprawny chromosom Y, ale jednocześnie problem z genem SOX9 i w konsekwencji wykształcić jajniki. Można też nie mieć chromosomu Y wcale, ale mieć wadliwy gen NR0B1 i w konsekwencji wykształcić jądra.
Nawet jednak ignorując powyższe, posiadanie wszystkich „właściwych” chromosomów i wszystkich „właściwych” genów we wszystkich „właściwych” miejscach może i tak nie mieć znaczenia, ponieważ to hormony produkowane przez organizm faktycznie nadają ciału wygląd i zachowanie typowo męskie lub żeńskie. Wiele osób nie zdaje sobie kompletnie sprawy z roli hormonów oraz z faktu, że wszyscy posiadamy w sobie przez cały czas zarówno testosteron, jak i estrogen (oraz wszystkie inne hormony płciowe). Wyjaśniając w rażąco wręcz uproszczony sposób można powiedzieć, że cholesterol w organizmie przekształca się w progesteron, który następnie staje się testosteronem, który to nadaje organizmowi „męską wewnętrzną hydraulikę”. Część testosteronu przekształca się w dihydrotestosteron, za pośrednictwem którego powstają męskie zewnętrzne narządy płciowe. Inna część testosteronu jest przekształcana w estrogen i estradiol, które odpowiadają za żeńskie drugorzędne cechy płciowe, ale i za „męską anatomię mózgu”. Żeńskie embriony muszą więc wytwarzać specjalne białka, które wiążą estrogen, aby zapobiec dostaniu się go do mózgu, co spowodowałoby, gdyby do tego doszło, że płód żeński mentalnie rozwinąłby się jak płód męski. Nie jest też tak, że poziom hormonów w dorosłym organizmie jest binarnie wyznaczony przez płeć. Poziomy hormonów u każdego dorosłego są tak unikatowe jak odciski palców! Warto też nadmienić, że hormony same w sobie niczego nie „robią”. Jedyne co mogą, to wiązać się z receptorami na komórkach i dopiero to powoduje, że komórki „robią” to co czyni danego osobnika mężczyzną lub kobietą. Produkcja tych receptorów zaś jest wynikiem działania kompletnie innego szlaku genowego. Może więc dojść do sytuacji, w której rodzic zabiera np. szesnastoletnią córkę do ginekologa w związku z faktem, że ta nie zaczęła jeszcze miesiączkować, tylko po to by dowiedzieć się, że jego córka tak naprawdę „nie jest” córką, tylko synem, który ma zespół niewrażliwości na androgeny (komórki nie wytwarzają receptorów wiążących testosteron). Zespół ten, w przypadku całkowitej niewrażliwości na androgeny, powoduje, że osoba męska chromosomalnie (XY) i hormonalnie (wysoki poziom testosteronu) jest fenotypowo kobietą (posiada piersi, wargi sromowe, łechtaczkę, kobiecą cewkę moczową, sylwetkę, rysy twarzy itd.)! Nie ma żadnych podstaw żeby taką przykładową osobę zmusić arbitralnie do identyfikowania się z jedną lub drugą płcią, bo równie prawdziwe jest stwierdzenie, że jest kobietą, jak i stwierdzenie, że jest mężczyzną. Z innych ciekawostek, mężczyźni posiadają gruczoły mlekowe, które można pobudzić do rozwoju, a nawet, w odpowiednich okolicznościach, do produkcji mleka, bez względu na to jakie chromosomy się posiada. Inną ciekawostką jest możliwość posiadania przez mężczyzn chromosomów X(X)Y lub XYY.
Ale to ciągle nie koniec, przejść bowiem trzeba jeszcze do mózgu. Mimo, że nasze mózgi nie wykazują takiego dymorfizmu płciowego jak te występujące u niektórych innych gatunków zwierząt, to różnice między mózgami kobiet i mężczyzn jak najbardziej istnieją. Są to niewielkie strukturalne różnice w skupiskach neuronów o wielkości ziarenka ryżu. Rozwijają się one od kilku tygodni przed narodzinami do kilku lat po narodzinach. Główne obszary mózgu, o których zazwyczaj mówi się w artykułach naukowych traktujących o tej tematyce to jądro łożyskowe prążka krańcowego (BNST), jądro dymorficzne płciowo obszaru przedoptycznego (SDN-POA) oraz jądra nadskrzyżowaniowe (SCN). Rejon BNST jest około 2,5 razy większy u mężczyzn niż u kobiet i wykazuje on istotną rolę w identyfikacji płci. Co bardzo ważne, wyniki badań sugerują, że u transpłciowych mężczyzn wielkość tej struktury jest odpowiednia dla płci męskiej, a u transpłciowych kobiet jest dla płci żeńskiej, czyli tych płci, które doświadczają te osoby, a nie tych które zostały im przypisane przy narodzeniu! Sytuacja taka jest więc dosłownie niczym uwięzienie od urodzenia męskiego mózgu w kobiecym ciele, i na odwrót! Co ciekawe, obszary te u mężczyzn i kobiet homoseksualnych są rozmiarów zgodnych z przypisanymi im płciami, co świadczy, że ich orientacja nie ma nic wspólnego z ich płciowością.
Mówiąc więc o płci, musimy mieć na uwadze cały wachlarz możliwości chromosomalnych, genowych, hormonalnych, gonadalnych, gametalnych, mózgowych, możliwych typów zachowania czy też możliwych drugorzędnych cech płciowych. Chcąc klasyfikować wszystkie te możliwości zerojedynkowo musielibyśmy stworzyć dziesiątki, jeśli nie setki kategorii, tylko po to by dopasować rzeczywistość do czyjegoś zaściankowego światopoglądu. Stwierdzenie, że płeć istnieje na spektrum jest więc z biologicznego punktu widzenia jak najbardziej prawdziwe i sensowne i jednocześnie w żaden sposób nie odbiera prawdziwości stwierdzeniu, że płcie w znaczeniu ogólnym, z ewolucyjnego punktu widzenia, na poziomie funkcjonalnym, są w zasadzie dwie. Nie ma tu niczego co by się wykluczało. Rzeczywistość jest taka a nie inna, to nasze zrozumienie jej i sposób jej opisywania się zmienia. Czy zgodzimy się z faktem istnienia osób transpłciowych, czy zgodzimy się z faktem istnienia osób interseksualnych, czy wreszcie zgodzimy się z niebinarną naturą płci, czy też tego nie zrobimy, w żaden sposób nie zmieni rzeczywistości, w której wszystkie te kwestie są faktami.
Bez szczegółowych badań genetycznych i skanowania mózgu, nikt z nas tak naprawdę nie wie gdzie na wspomnianym spektrum się znajduje, jednocześnie jak najbardziej możemy się jednak czuć stuprocentowo kobietami lub mężczyznami, ale także i nie czuć się żadnym z nich, lub oboma jednocześnie, lub czuć się przedstawicielami płci przeciwnej do tej nam przypisanej. To jest właśnie clou tego zagadnienia, zrozumienie i szacunek do drugiego człowieka oraz jego prywatnych doświadczeń z tą niesamowicie skomplikowaną i kompletnie niebinarną na poziomie szczegółowym machinerią jaką jest ludzkie ciało. Ważnym jest też aby na koniec nadmienić, że w przypadku omawiania tych długich i krętych ścieżek genetycznych, na których każdy krok może sprawić, że efekt końcowy totalnie wykroczy z ustalonej drogi, mówi się w biologii o wariancjach. Nie o chorobach, anomaliach, deformacjach czy defektach (z oczywistymi wyjątkami typu ewidentnych schorzeń powodujących wyraźną szkodę dla organizmu). Na samych wspomnianych chromosomach płciowych istnieje tyle wariancji, że niczym dziwnym jest efekt końcowy w postaci mężczyzny na tyle „kobiecego”, czy też kobiety na tyle „męskiej”, by bez problemu uchodzili oni w społeczeństwie niepostrzeżenie za przedstawicieli płci przeciwnej. Język genetyki nie jest w żaden sposób lakoniczny i łatwy do rozszyfrowania, tak aby możliwe było zredukowanie tożsamości płciowej do kwestii czysto binarnej. Gamety można sklasyfikować w ten sposób, mózgów i ogółem ciał jako szczegółowej całość już nie. Nawet to co zwykliśmy nazywać normą to tak naprawdę niesamowicie zróżnicowana grupa przedstawicieli naszego gatunku. Płeć nie działa bowiem jak prosty przycisk ON/OFF, który ma tylko dwa stany, to wielowymiarowy system, na który wpływa wiele czynników, z których żaden nie jest wyłącznym determinantem wyniku końcowego, i z których żaden nie wpływa na pojawienie się tylko dwóch opcji końcowych. Jak już wspomniałem, wszyscy tak naprawdę żyjemy na spektrum, a fakt, że wydawać może się to czymś pozbawionym sensu, nie znaczy, że tak naprawdę go nie ma.
Powyższy artykuł w znacznej części jest tłumaczeniem edukacyjnego filmu autorstwa biologa i popularyzatora nauki, Forresta Valkaia, pod tytułem "Sex and Sensibility" (klik). Na końcu nagrania podanych jest 377 źródeł naukowych, na których autor bazował tworząc swój materiał.
POMOCNE MATERIAŁY NAUKOWE I OKOŁONAUKOWE:
ZASADNOŚĆ/NORMALNOŚĆ TRANSPŁCIOWOŚCI
Obszerna broszura Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego na temat kwestii transpłciowych. Potwierdza konsensus stanowiący, że osoby transpłciowe są zasadne, istniały w historii, podlegają dyskryminacji, i że transpłciowość nie jest zaburzeniem psychicznym.
Rezolucja w sprawie tożsamości płciowej Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego z 2008 r., która rozszerza założenia wymienione w powyższej adnotacji i popiera całkowitą równość osób transpłciowych – potwierdzając instytucjonalną legitymację transpłciowości w psychologii.
Dokument Human Rights Campaign opublikowany we współpracy z Amerykańską Akademią Pediatryczną i Amerykańskim Koledżem Pediatrów Osteopatycznych, który potwierdza zasadność transpłciowej młodzieży oraz zachęca do zapewnienia jej odpowiedniej opieki i szacunku.
Raport brytyjskiego National Health Service na temat dysforii płciowej, który potwierdza zasadność osób transpłciowych i omawia sposoby łagodzenia dysforii płciowej, z których często najlepszym jest społeczna i fizyczna zmiana płci.
Oświadczenie Amerykańskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego na temat tożsamości płciowej, w którym transseksualność jest uznawana za zasadną, a jako poważną przyczynę szkód podaje się społeczną stygmatyzację osób transseksualnych (w tym tzw. „terapię naprawcze”). Niezasadne z medycznego punktu widzenia są próby stłumienia transseksualizmu i zmuszenia osób transseksualnych do życia zgodnie z płcią przypisaną przy urodzeniu.
Wielostronne potępienie „terapii konwersyjnej” przez praktycznie wszystkie instytucje medyczne w Wielkiej Brytanii, wraz z podaniem powodów.
Światowa Organizacja Zdrowia od roku 2019 przestała klasyfikować transseksualizm jako zaburzenie psychiczne.
Amerykańskie Towarzystwo Medyczne sprzeciwia się stosowaniu „terapii konwersyjnej” w przypadku orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, popiera publiczne i prywatne ubezpieczenie zdrowotne w leczeniu dysforii płciowej i sprzeciwia się odmowie ubezpieczenia zdrowotnego ze względu na tożsamość płciową.
Broszura informacyjna Organizacji Narodów Zjednoczonych dotycząca transseksualności.
Publikacja "Prawa osób transseksualnych to prawa człowieka – obalanie błędnych przekonań na temat płci, tożsamości płciowej i praw człowieka osób transseksualnych" autorstwa GATE, ILGA-Europe i TGEU, finansowana przez Komisję Europejską w ramach European Union’s Rights, Equality and Citizenship Programme (2014-2020).
ZMIANA PŁCI MA POZYTYWNY WPŁYW NA OSOBY TRANSPŁCIOWE
Randomizowane badanie z grupą kontrolną dotyczące opieki "afirmującej płeć" dla osób transpłciowych wskazało, że u 55% osób objętych opieką zaobserwowano spadek skłonności samobójczych w porównaniu z zaledwie 5% osób w grupie kontrolnej.
Ogromna meta-metaanaliza badań dotycząca osób transpłciowych i wpływu zmiany płci na ich zdrowie psychiczne.
52 z 56 badań wskazało pozytywny wpływ zmiana płci na zdrowie psychiczne osób transpłciowych,
4 z 56 badania wskazały brak rezultatów lub rezultaty mieszane między pozytywnymi a ich brakiem,
0 z 56 badań wskazało, że zmiana płci ma negatywne rezultaty.
Badanie skuteczności tłumienia dojrzewania i operacji zmiany płci u osób transpłciowych w poprawie wyników psychicznych. Jednoznacznie pozytywne wyniki - wyniki wskazują, że tłumienie dojrzewania, wsparcie ze strony personelu medycznego i przeprowadzanie operacji zmiany płci mają wyraźnie korzystne rezultaty dla zdrowia psychicznego i produktywności osób transpłciowych.
Metaanaliza badań dotyczących osób transpłciowych, które przeszły terapię hormonalną oraz operację zmiany płci.
80% badanych zgłosiło znaczną poprawę dysforii,
78% badanych zgłosiło znaczną poprawę objawów psychologicznych,
72% badanych zgłosiło znaczną poprawę funkcji seksualnych.
Mental Health and Self-Worth in Socially Transitioned Transgender Youth (klik)
Dzieci, które przechodzą transformację społeczną, zgłaszają poziom depresji i lęku zbliżony do poziomu zgłaszanego przez dzieci cispłciowe, co wskazuje, że transformacja społeczna znacznie zmniejsza ryzyko wystąpienia obu tych zaburzeń.
Badanie potwierdzające, że poziomy depresji i lęku występujące u młodzieży transpłciowej znacznie się poprawiają po rozpoznaniu i leczeniu dysforii płciowej.
Badanie, które wskazuje, że jakość życia osób transpłciowych wzrasta dramatycznie w przypadku „leczenia afirmującego płeć”.
ŻAŁOWANIE TRANZYCJI I DETRANZYCJA SĄ NIEZWYKLE RZADKIE
Metaanaliza 27 badań na temat wskaźników żalu pacjentów po operacji afirmującej płeć. Z łącznej liczby 7928 przebadanych pacjentów, tylko 77 (~1%) zgłosiło żal.
Anonimowe ankiety zostały wysłane do 154 chirurgów zarejestrowanych na konferencji World Professional Association for Transgender Health w 2016 roku, z których odpowiedziało 30%. Łącznie respondenci ci leczyli od 18125 do 27325 pacjentów, spośród których tylko 62 (między ~0,2% a ~0,3%) zgłosiło żal.
Wielodyscyplinarna grupa robocza odnotowywała przypadki operacji korekty płci i żalu wśród swoich pacjentów w latach 2016–2021. Spośród 1989 osób, tylko 6 (~0,3%) poprosiło o cofnięcie operacji lub powróciło do płci przypisanej przy urodzeniu.
Aż 62% respondentów po detranzycji żyje obecnie pod inną płcią niż ta, która została im przypisana podczas narodzin, co oznacza, że zdecydowana większość pacjentów, którzy przeszli detranzycję, zrobiła to tylko tymczasowo
Badanie z 2021 roku przeprowadzone na 237 osobach, które przeszły detrancyzcję, wykazało że najczęstszym powodem detranzycji nie był żal.
Badanie z 2022 roku wykazało, że spośród 2242 osób, które powróciły do płci przypisanej przy narodzinach, tylko 15,9% wskazało na wewnętrzny czynnik motywujący tę decyzję, taki jak wątpliwości co do swojej tożsamości płciowej.
PSEUDOBADANIA, NA KTÓRE NALEŻY UWAŻAĆ
Często cytowane przez osoby transfobiczne jako wskazujące, że operacje zmiany płci szkodzą osobom transpłciowym i zwiększają ryzyko samobójstw. Złe dane, grupą kontrolną dla osób transpłciowych po tranzycji były osoby cis (osoby po operacji zmiany płci nie były porównywani z osobami transpłciowymi przed taką operacją).
Bardzo często cytowane przez osoby transfobiczne, aby wskazać, że transseksualizm rozprzestrzenia się społecznie, że ekspozycja na materiały trans może zachęcać młodzież do bycia trans, tzw. „szybko rozwijająca się dysforia płciowa” (ROGD - Rapid Onset Gender Dysphoria). Bardzo złe dane, w badaniu tym ankietowano rodziców, a nie rzeczywiste dzieci, a na dodatek ankietowanych dobrano na z natury stronniczych forach internetowych dla transfobicznych rodziców, którzy nie akceptują swoich dzieci. Po niecałym roku, po ponownej ocenie redakcyjnej, opublikowano korektę do badania (klik), w której autor zaktualizował tytuł, streszczenie, wprowadzenie, dyskusje i wnioski. W roku 2021 opublikowane zostało badanie (klik), które podważa ustalenia kontrowersyjnego badania z 2018 roku, potwierdzając, że nie ma dowodów na ROGD. Naukowcy twierdzą, że hipoteza ROGD jest szkodliwa i utrwala strach i dyskryminację wobec społeczności trans.